poniedziałek, 13 lutego 2017

Czerwień jej ust




 Podziękowania dla Wojciecha Wróbla za wykonanie ilustracji oraz dla Agaty Pietrzykowskiej za sprawdzenie zgodności tekstu z zasadami polskiej ortografii i interpunkcji oraz ogromną pracę związaną z poprawieniem całości. (Bo, błęduf robie dórzo). Podziękowania dla Pauliny Kozłowskiej za dziobanie palcem w żebra z tekstem "Pisz!", inaczej opowiadanie pojawiło by się za dwa miesiące.



-1-

Dochodziła osiemnasta, jedna z tych parszywych jesiennych godzin, kiedy na zewnątrz już jest prawie ciemno, ale najwidoczniej jest jeszcze za wcześnie, żeby w mieście zapaliły się latarnie. Magnetofon smutno zawodził przeciągłym drżeniem jazzowej trąbki, nieśpiesznie gonionej przez delikatny rytm perkusji i kontrabasu. Jedna z ponurych kaset mojego pracownika chyba się zapętliła, napełniając całe biuro dźwiękami cienia i przygnębiającej nostalgii. Mogłem powoli zbierać się do domu, co wcale mnie nie cieszyło. Oznaczało to, że przez pół godziny będę musiał iść piechotą przez miasto, nad którym ulewa najwidoczniej postanowiła zatrzymać się na dłużej. Przez krótką chwilę przeszła mi przez głowę myśl – A może przespać się w biurze, przecież mam tu tapczan, a w domu i tak nikt mnie nie wyczekuje – wydawało się to o wiele lepszym rozwiązaniem niż iść przez deszcz i moknąć w taki wieczór. Nie musiałem wyglądać przez okno, żeby stwierdzić, jak bardzo musi być paskudnie. Ulewa niemal boleśnie smagała przysłonięte żaluzjami szyby, powodując niekończącą się kakofonię.