– Ahoj,
przygodo! – powtarzałem sobie, pełen podekscytowania, zasłyszany tekst, kiedy
już trzymałem dokumenty potwierdzające moją nową własność. Był to dom we wsi
Spiczyn, położony między meandrami rzeki Wieprz. Otoczony polami, łąkami,
lasami, a przede wszystkim rzeką, w taki sposób, że miało się wrażenie, iż
znajduje się na półwyspie. Nowy nabytek kosztował mnie piętnaście tysięcy, ale
ilu dwudziestoczterolatków może się pochwalić, że ma własny dom.
Najważniejsze
było jednak to, że z tego miejsca najbliżej było donikąd.