poniedziałek, 26 października 2020

Spektrum

                         
Ten, kto nigdy nie miał styczności z Hrubieszowem, może doznać irytacji a nawet szoku, kiedy przyjdzie mu samodzielnie poruszać się po mieście. Ja na ten przykład zgrzytałem zębami, kląłem pod nosem i byłem o krok od konwulsyjnego gryzienia kierownicy. Problem polega na “jednokierunkowości” miasta, i nie, nie chodzi mi o poglądy mieszkańców, czy tradycyjny kierunek  na wschód po tanią ropę, ale o ulice. Miałem wrażenie, że całe niewielkie miasto jest pocięte tylko i wyłącznie jednokierunkowymi szosami. Na domiar złego wysiadł mi telefon, więc kojący głos Krzysztofa Hołowczyca, patrona drogowych GPSów, nie mógł mnie bezpiecznie, a w tym wypadku ze zdrowymi zmysłami, doprowadzić do celu. Zły zakręt i rundka dookoła. Pytam miejscowego o drogę i rundka dookoła. Okazuje się, że miejscowy zrobił sobie ze mnie jaja i rundka dookoła. Jak dotarłem na ulicę Wodną musiałem już toczyć pianę z ust.


Kolega, który prosił mnie o rzucenie okiem na dom, który chciał kupić, jeszcze nie dotarł na miejsce. A przynajmniej na całej długości ślepej alejki nie zauważyłem jego samochodu. Postanowiłem chwilę pospacerować po okolicy.

Sama uliczka wydawała się dosyć ciekawa. Po jej obu stronach rosły niewielkie  jednorodzinne domy, po lewej ode mnie wzdłuż rzeki, po prawej wzdłuż górującej nad dachami  skarpy. Kończyła się małym parkingiem z widokiem na kościół i meandry Huczwy przecinającej łąki.  Widok był naprawdę malowniczy.