niedziela, 22 grudnia 2019

Ciasteczko dla Krampusa









W domu panowała cisza, nie licząc miarowego pochrapywania ojca dochodzącego z drugiego pokoju. Maciek nałożył skarpetki, bo był mądry. Wiedział, że bose stopy na płytkach są głośne. Cichutko zsunął się z łóżka, bo był przezorny. Gdyby po prostu wstał, łóżko z całą pewnością by zaskrzypiało. Załadował osiem strzałek do zabawkowej strzelby Nerf, ponieważ był mściwy i dobrze sobie zapamiętał zeszłoroczną rózgę zamiast prezentu. Właśnie tą sprawę chciał przedyskutować z grubaskiem w czerwonym stroju. Ostrożnie przemknął przez przedpokój, zerkając na elektroniczny zegar. Dochodziła pierwsza w nocy. Mama mówiła Maćkowi, że w okolicach tej godziny Mikołaj odwiedza dzieci. Tym razem miał na niego zaczekać. Wślizgnął się do salonu. Pomarańczowy blask przygasającego żaru w kominku i choinkowe lampki były jedynymi źródłami światła. Odłożył strzelbę na dywan i bezszelestnie wsunął się pod sofę tak, by mieć broń w zasięgu ręki oraz kominek wraz z choinką w zasięgu wzroku. Teraz trzeba było tylko czekać.