czwartek, 25 listopada 2021

Tabor







 


Obudziłem się na piętnaście minut przed alarmem. Nigdy jeszcze mi się to nie zdarzyło. Zazwyczaj walczę z budzikiem do samego końca, przestawiając go z drzemki na drzemkę, aż mój współlokator nie zacznie walić w ścianę, co ma oznaczać, że ekspres wypluł z siebie kawę i za chwilę zbieramy się do roboty. Ekran telefonu powiadomił mnie, że wybiła za piętnaście szósta. Miałem wrażenie, że łóżko jeszcze delikatnie się kołysze do taktu wybijanego stalowymi kołami o łączenia szyn. Po głowie rozchodził się monotonny stukot wagonów, do uszu docierał gwizd pociągu oznajmiający jego rychły odjazd. Wiercący w jaźni dźwięk, zamieniał się powoli w irytujący pisk w uszach, a pamięć podrzucała obrazy ze snu.