niedziela, 4 marca 2018

Mikroserce



Przedstawiam kilka opowiadań, które pisałem na konkurs. Jedno z nich jest zwycięskie. Ciekawe czy uda Wam się odgadnąć które. Trzy inne otrzymały tytuł finalisty. Chciałbym też podziękować osobom sprawdzającym moje opowiadania. Bez ich pomocy nie dałoby się czytać moich historii.



KUPIŚ

Nie wierzył, że gdziekolwiek może być tak zimno. Dlaczego centrala wysłała go na jubileuszową, pięćsetną misję, właśnie do Polski i to jeszcze w lutym? Tyłek chyba mu przymarzł do gałęzi sosny, igliwie też dało mu się we znaki. I jeszcze ten śnieg. Kto to wymyślił? Zerknął na cel. Chłopak siedział na ławce i nie odrywał oczu od ekranu smartfona. Schował się w gałęziach i spróbował się rozgrzać, ale na wiele to się nie zdało. Trząsł się tak bardzo, że sosna, na której siedział, była już całkowicie pozbawiona śniegu. Prawie niezauważalna opaska na jego przegubie zawibrowała, informując o nowej wiadomości. Wcisnął przycisk, a z opaski wydobył się dźwięk.
– Centrala do Kupidyna A13c. Za dziesięć sekund dojdzie do zbliżenia. Czekaj na zielone światło. Strzelaj celnie. Chwała Imperium!
– Chwała.
Mruknął kupidyn i sięgnął do kołczanu po strzałę. Założył ją na cięciwę. Wychylił się z kryjówki. Obok ławki właśnie przebiegała śliczna dziewczyna. Poślizgnęła się, cel wypuścił telefon. Pomaga jej wstać. Niewielka dioda na opasce rozbłysła na zielono.
– Teraz ja. I do domu!
Wstrzymał oddech. Napiął cięciwę za pomocą zekiera i wypuścił strzałę.
– Prosto w serce!
Aż klasnął w dłonie kiedy strzała trafiła. Dziewczyna zaczęła piszczeć i uciekła, cel tarzał się po śniegu charcząc, rzężąc i barwiąc go na czerwono. Kupidyn czuł, że każdy loczek na głowie mu się prostuje.
– Co się stało, do cholery?!
Krzyknął zlatując z drzewa. Opaska zawibrowała, odruchowo nacisnął guzik i odsłuchał nową wiadomość.
– Kupiś, tu Mars. Chyba po ostatniej imprezie pomyliliśmy kołczany…..



KLINIKA

- Kto ostatni w kolejce?
Podniosłem dłoń, a to stare babsko przysiadło się obok.
- To ja za panem. Jak ja się naczekałam na tę wizytę, aż mi serce kołacze.
Odwróciłem głowę. Chyba zrozumiała, że nie mam ochoty słuchania jej narzekań, bo uciszyła się. Ja też się naczekałem. Całe pół roku. Z gabinetu wyszła pielęgniarka i poprosiła mojego sąsiada. Przysiadłem się bliżej drzwi. Babsko przysunęło tyłek do mnie. Nie miałem zamiaru ustępować kolejki, lekarz to nie autobus. Każdy czeka.
Dwadzieścia minut i pielęgniarka w końcu poprosiła mnie. Mały gabinecik, w środku dwoje drzwi, kozetka i biurko. Za biurkiem lekarz o oczach, które widziały już wszystko.
- Proszę dokumenty.
Wziął ode mnie teczkę z papierami i wskazał ręką kozetkę. Czytał papiery z taką uwagą, jakby chodziło o jego życie. W końcu coś mruknął pod nosem i sięgnął do szuflady biurka. Podszedł do mnie z niewielką strzykawką i szklaną buteleczką.
- Trochę zapiecze. - Powiedział.
Podciągnąłem rękaw koszuli i nadstawiłem ramię.
- Bez znaczenia. - Odpowiedziałem.
Faktycznie, trochę piekło. Delikatnie wysunął igłę z mojej żyły i przyłożył do ranki wacik.
- Za dziesięć minut do pana wrócę – obok postawił plastikową skrzynkę – tu mam trochę prasy. Proszę się odprężyć i trochę poczytać. - Powiedział i wyszedł. Znalazłem gazetkę z panienkami. Czemu nie? Drzwi jeszcze na chwilę się otworzyły i wyjrzał zza nich lekarz.
- Przepraszam, nie zaznaczył pan komu mamy przesłać zwłoki.
- Zostawcie sobie na badania, nie mam rodziny.
Lekarz zniknął za drzwiami, a ja wróciłem do panienek. Z zadowoleniem odczułem, jak trucizna mnie osłabia.



NAMIĘTNIE

– Kocham cię.
Powiedział nieco zawstydzony tak otwartym okazywaniem uczuć. Jeszcze nigdy nikomu nie wyznał niczego takiego. Uśmiechnęła się do niego czule i pogładziła po policzku.
– Nie wstydź się. Jestem tu dla ciebie, a ty jesteś dla mnie. Jesteś wspaniały, silny, a przede wszystkim przy tobie czuję się bezpieczna.
Powiedziała całując go po szyi. Czuł jak jego serce przyspiesza. Poznał ją niedawno i aż ciężko było mu uwierzyć, że tak szybko stanie się dla niego wszystkim.
– Ja... przy tobie też czuję się bezpieczny. – Zamilkł na chwilę. – Powiedz, co mógłbym dla ciebie zrobić?
Uśmiechnęła się czule, nieco rozbawiona jego bezradnością.
– Nic nie musisz robić, ja po prostu ciebie kocham i pragnę jak niczego innego.
Wyszeptała, obejmując go. Wierzył w to, co usłyszał. Również jej pragnął, ale bał się, że ją zawiedzie.
– Ja... jeszcze nigdy tego nie robiłem. I boję się, że…..
Pchnęła go na podłoże i usiadła na nim. Pochyliła się to do jego ucha i wyszeptała.
– Wiem, że to będzie twój pierwszy raz. Może to zabrzmi głupio, ale po mężczyźnie to widać. Obiecuję, że będę delikatna.
Na to nic nie odpowiedział. Oddał się jej, jej oczom i uśmiechowi, który zniewalał od pierwszego wejrzenia.
***
Patrycja oderwała nos od zimnej szyby i przetarła ją w miejscu, w którym szkło zaparowało od jej oddechu. Odgłos otwieranych drzwi do łazienki poinformował ją, że Michał właśnie skończył się kąpać. Zawołała:
– Nie chcę cię martwić, ale te twoje modliszki... no jedna właśnie zeżarła głowę drugiej.




SAMOBÓJSTWO WYDAWCY

Magda postawiła dwie kawy na stoliku i przysiadła się do zapłakanej przyjaciółki.
– Tak mi przykro – łkała Justyna. – To moja wina.
Wykrztusiła i zaniosła się takim szlochem, że zawtórował jej rezonans ścian. Magda chociaż trochę próbowała wyglądać na przejętą. To przecież ona została wdową, ale nie udawało jej się to.
– To nie jest twoja wina kochanie.
Powiedziała i pogładziła przyjaciółkę po dłoni.
– A właśnie, że jest. Artur jeszcze wczoraj opublikował post na Facebooku, że jeśli jeszcze ktoś mu wyśle wiersz, w którym będą użyte słowa „serce”, „dusza” i „miłość” to wyskoczy przez okno i to tak, jak go Pan Bóg stworzył. A ja mu złośliwie wysłałam taki wiersz. A on wyskoczył, goluteńki!
Magda zaniemówiła. Puściła dłoń Justyny, aż w końcu zaczęła zanosić się śmiechem. Opanowała się, łapiąc kilka głębszych wdechów.
– Posłuchaj. Wczoraj miało mnie nie być w domu, ale odwołano mi lot i wróciłam. W sypialni zastałam Artura z Agnieszką. Nie zauważyli mnie. Schowałam się w kuchni i poczekałam aż ta suka sobie pójdzie. Jak już wyszła, złapałam za nóż i wpadłam do sypialni. Chyba zobaczył w moich oczach, że zaraz oberżnę mu jajca, więc próbował się ratować ucieczką przez okno. I nie udało mu się. To nie jest wina twojego wierszyka. Choć teraz już wiem, że mi pomoże.
Justyna patrzyła w oczy przyjaciółki, po chwili sama zaczęła się śmiać.
– Wiesz, że nigdy go nie lubiłam.
– Wiem. – Potwierdziła Magda – i chyba właśnie wpadłam na pomysł, co zrobić Agnieszce.



PRACA DOMOWA

Adam Sak
klasa 3c
”Co to jest miłość?”
Kochanie to jest wtedy, kiedy mama jest zła na tatę i cały dzień się do niego nie odzywa. Ale jak nalewa zupę, to mam iść do niego i mu powiedzieć, że ma zjeść zanim wystygnie. Tata wie, że ma zjeść, bo mama będzie jeszcze bardziej zła i zacznie krzyczeć. A jak zje to jest szansa, że dalej będzie cicho.
Zawsze jak odwiedza nas babcia Krysia, mama musi zostać dłużej w pracy. Czasem do późna, nawet do wyjazdu babci. Jest mi wtedy bardzo smutno, bo babcia zawsze wie, co może doradzić mamie. Bardzo kocham babcię i mama na pewno też żałuje, że ma taką złą pracę.
Tata ma wymyślonego przyjaciela. Ja już jestem duży i wiem, że takich nie ma. Raz jak wstałem w nocy się napić, słyszałem, jak tata pytał mamę czy chce się pobawić Wackiem. Mama wtedy zapytała czy tata chce, żeby go pocałowała. Tata chciał. Myślę, że to miłe, jak mama udaje, że wierzy w przyjaciela taty.
Wiem, że rodzice kochają mnie nawet wtedy, kiedy mówią, że śmierdzą mi syrki lub jak zrobię coś, czego nie chcieli. Nie jestem jeszcze duży, ale wydaje mi się, że w miłości jest najważniejsze, żeby mieć wielkie serce, a do tego twardą dupę. Tak mi tata powiedział.

Drodzy państwo,
zapraszam na rozmowę z wychowawcą i pedagogiem szkolnym w sprawie wypracowania Państwa syna dnia 26 lutego o godzinie 15.30. Jeśli w tym terminie nie możecie stawić się w szkole proszę o kontakt telefoniczny.



KOPIUJ-WKLEJ

Nieodwracalne, ciężkie uszkodzenie mięśnia sercowego. Konieczność transplantacji. Tyle zrozumiałem z bełkotu lekarzy. I był to wyrok śmierci. Płakałem, modliłem się i gryzłem pięści z rozpaczy. Moje modlitwy zostały jednak wysłuchane po miesiącu od zdiagnozowania kardiomiopatii. Dostałem nowe serce i garść zaleceń jak żyć.
Zmieniłem się po operacji: z dziwną przyjemnością przeszedłem na ledwie podsmażone czerwone mięso, które wcześniej niemalże mnie brzydziło. Moje zainteresowania i pasje również uległy pewnym zmianom. Na badaniu kontrolnym zapytałem o to lekarza - powiedział mi tylko tyle, że po przeszczepach to się zdarza.
Dopadły mnie myśli, których wcześniej nie dopuszczałem. Myśli o dawcy. Uderzyło mnie to z siłą rozpędzonej ciężarówki. Jeszcze kilka miesięcy temu naiwnie błagałem Boga o czyjąś śmierć, po to, bym ja mógł przeżyć. Pożądałem swoim całym zepsutym sercem serca nieznanego mi bliźniego.
Po tym wstrząsie pragnąłem tylko zapłakać na grobie tego człowieka i podziękować za dar życia. Kupiłem informację kim był i gdzie mieszkał. Odnalazłem jego rodzinę. Skłamałem, że byłem znajomym zmarłego i dowiedziałem się, gdzie jest pochowany.
Na pomniku ozdobionym zniczami ułożyłem kwiaty. Usiadłem na ławeczce i pogrążyłem się w modlitwie. Po paru minutach przysiadła się do mnie młoda kobieta.
- Nie chciał kwiatów. Twierdził, że zabieranie życia dla uczczenia śmierci jest podłym żartem - powiedziała, a mi zrobiło się naprawdę wstyd. Ona natomiast zdjęła z palca obrączkę i położyła ją na nagrobku obok moich kwiatów. To, co powiedziała później, nadal sprawia, że budzę się w środku nocy zlany zimnym potem:
- Nie mam siły, żeby pokochać cię po raz drugi.



W MOIM OGRÓDECZKU

Gdy miałam jedenaście lat, byłam dosyć mądrym dzieckiem i dobrze wiedziałam, że coś takiego jak wróżki nie istnieje.
Do czasu...
Rodzice zabrali mnie na wycieczkę nad rzekę Bug. Tam pierwszy raz zobaczyłam jak wygląda rosiczka, a właściwie jak wyglądają całe dywany tych mięsożernych roślin. W paszczy jednej z nich coś się szamotało. Delikatnie rozchyliłam lepkie liście, uwalniając – jak się okazało – czarodziejską istotkę. Maleńka wróżka o świetlistym ciałku i skrzydełkach ważki wyfrunęła z pułapki i zawisła w powietrzu tuż przed moją twarzą.
– Okazałaś mi wielkoduszność. Powiedz proszę, co jest dla ciebie najcenniejsze na świecie. – Wyśpiewała mi do ucha cieniutkim głosikiem.
–  Nie ma nic cenniejszego od dobrego ludzkiego serca. – Odpowiedziałam wróżce, a ona zaraz po tym zniknęła.
Ale byłam głupim i niewinnym dzieckiem. Dlaczego nie powiedziałam złoto?
Rodzice mi nie uwierzyli i nic w tym dziwnego. Sama bym to wplotła między dziecięce mrzonki, gdyby nie to, że po powrocie do domu znalazłam u siebie różowe pudełko. W środku było jeszcze bijące, ludzkie serce. Od tej pory raz w tygodniu pudełko pojawiało się w moim pokoju, a ja raz w tygodniu zakopywałam kolejne serca w ogrodzie. Nie mówiłam o tym nikomu. Dopiero po dwunastu latach tej makabry odkryłam sposób zamiany serca w złoto. Teraz w każdą sobotę podjeżdża pod mój dom samochód. Ludzie wychodzący z niego dają mi sporą sumkę pieniędzy, a ja oddaję im serce. Układ idealny. Mój portfel puchnie, a ogród odpoczywa.
I to już chyba wszystko, co mogę powiedzieć, Wysoki Sądzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz